Komebukuro – japońska sakiewka na herbaciane skarby

Historycznie komebukuro to szyta ręcznie sakiewka w patchworkowym stylu. Każda była indywidualnie zaprojektowana i wykonana z różnorodnych materiałów. Typowe komebukuro wykorzystuje bawełniane sznurki do bezpiecznego zamykania. Tradycyjnie używana była w społeczeństwie japońskim – podczas ważnych ceremonii religijnych wnoszono w nich do świątyni ofiary z ryżu. Innym jej przeznaczeniem było przechowywanie prezentu przeznaczonego dla drogiego przyjaciela lub krewnego związanego z ważnym osobistym wydarzeniem. Podobnie jak wiele innych japońskich tradycji historycznych, ten odwieczny zwyczaj nie jest już praktykowany, a obecnie torby komebukuro są produkowane rzadko i zdecydowanie częściej do innych celów.

Czytaj dalej

Gaiwan, shiboridashi czy hohin?

Kiedy rozpoczyna się przygoda z herbatami czystymi – bez dodatków, coraz większe znaczenie ma oprócz jakości herbaty sposób jej zaparzenia. Oczywiście można pozostać przy parzeniu w stylu „europejskim”, czyli w większym dzbanuszku, z zaparzaczem czy nawet w kubku, ale…

Ten sposób zaparzania, szczególnie przy herbatach typu oolong lub zielonych, a czasami też i czarnych nie umożliwia w pełni na ich poznanie.
Wtedy zachęcam do przygotowania herbaty i delektowania się jej aromatami na sposób wschodni.

Na czym polega zasadnicza różnica? Otóż pośpiech powoduje, że najczęściej przygotowujemy herbatę jednorazowo w dużej ilości np. 0,5l. Nawet przy większej ilości liści taka ilość to naprawdę sporo jak na pierwsze parzenie. To powoduje, że każde kolejne parzenie nie będzie już tak aromatyczne jak pierwsze, i nie w odkryje nam nic więcej.

Czytaj dalej

Zasada 4M dla home baristy?

Skoro barista to osoba zajmująca się profesjonalnym przygotowywaniem kawy, to jeśli przygotowujemy kawę dla siebie i swoich bliskich, ale chcemy robić to jak najlepiej możemy chyba nazwać się home baristą (nikt nam tego jeszcze chyba nie zabrania 😊). W końcu barista to po trosze zawód, a po trosze pasja, a pasja w kuchni jest zawsze mile widziana.

Aby cały czas pamiętać o tym co w przygotowaniu małej czarnej jest najważniejsze Włosi stworzyli zasadę 4M, którą z powodzeniem możemy ją też troszkę zmodyfikować na domowy użytek. O co chodzi w zasadzie 4M? To 4 elementy (z włoskiego Miscela, Macinacaffè, Macchina, Mano), które składają się na przygotowanie perfekcyjnego espresso, choć może to być równie dobrze doskonała kawa z kawiarki, dripa, chemexu, aeropressu lub dowolnego innego utensylium.

Czytaj więcej

Zaparzaj i bądź szczęśliwy! – nasza relacja

Sobotni poranek nie zapowiadał cudów, które stały się tego dnia moim udziałem. Jadąc z rodzinnego domu przez ulice Poznania obserwowałem wpierw kłębiące się deszczowe chmury, z których po chwili zaczęły skapywać coraz to większe krople. Gdy dojechaliśmy na miejsce spotkania, a był nim Ogród Szeląg, zlokalizowany wprost nad rzeką Wartą, deszcz lał się z nieba strumieniami. Świeżo rozłożone stanowiska na herbacianym targu mokły z minuty na minutę. Na całe szczęście było to przelotne urwanie chmury i za chwilę na niebie ukazało się słońce, będące zwiastunem nadchodzącej radości z herbacianego święta, której pełni dane mi było doświadczyć. 

Gdy stawiałem pierwsze kroki po wyjściu z samochodu, tym, co najmocniej zwróciło moją uwagę była wzajemna serdeczność i życzliwość w komunikacji między ludźmi, zajmującymi poszczególne herbaciane stanowiska. Wabiły one przecudną, kruchą i subtelnie estetyczną ceramiką oraz pachnącymi z daleka herbatami, które parzone były i rozdzielane wśród osób chętnych wrażeń dla swych podniebień.

Płynne szczęście w czarce herbaty

Zachwyciwszy się w przelocie ręczną ceramiką Andrzeja Bero, herbatami od Małgosi i Adama Grundulsów z warszawskiej Herbaty Czas oraz torbami na ceramikę z krakowskiej Darniny, wyruszyliśmy wraz z Kingą na pierwsze festiwalowe spotkanie, zatytułowane „Szczęśliwe herbaty od szczęśliwych ludzi” . Poprowadziła je dla nas w Czarnej Chacie Jola Jona. Miała tam miejsce opowieść o niezwykłej Ayumi i jej rodzinie, zamieszkującej Fujiedę w prefekturze Shizuoka. Przejęli oni plantację od uprawiających ją komercyjnie, i używających w związku z tym pestycydów, rolników. Pragnąc uczynić to miejsce na powrót naturalnym i dziewiczym, Ayumi, krok po kroku oczyszczała plantację, aż uzyskała warunki do całkowicie organicznej uprawy. Zwieńczeniem opowieści o plantacji Ayumi była degustacja czterech herbat z jej plantacji. Dwie pierwsze, zielone, różniły się między sobą jedynie sposobem zbioru, pierwszą zbierano ręcznie, drugą mechanicznie, z pomocą maszyn. Dwie kolejne, czarne, różnił znów jedynie sposób, w jaki zostały zebrane. Zielone herbaty pachniały i smakowały obłędnie, świeże umami było, typowo dla herbat z Shizuoki, lekko przyduszone, w stronę zielonych herbat, które produkowane są w Korei. Niesamowita była natomiast różnica w smaku między tą zbieraną ręcznie, a tą mechanicznie, głębia i złożoność tej pierwszej biła na głowę płaski smak tej drugiej. Niezwykłym i nowym doświadczeniem było dla mnie spróbowanie czarnych japońskich herbat, wyczuwalne w nich miodowe nuty kontrapunktował nieznany mi aromat, który kusi mnie, by w przyszłości spróbować tych herbat ponownie.

Kąpiel w zieleni

Drugim, niezwykle ważnym dla mnie wydarzeniem tego festiwalu, był warsztat z jedną z organizatorek, spiritus movens herbacianego święta w Poznaniu, Agatą Ożarowską. Osnuty był wokół japońskiej kąpieli leśnej, zwanej, w Kraju Kwitnącej Wiśni, shinrin yoku. Ta prozdrowotna praktyka kontaktu z naturą (głównie ze środowiskiem leśnym), bazuje na zmysłowym doświadczeniu dobroci zielonych areałów, przede wszystkim na ekspozycji na substancje, powstające w tym środowisku, tj. fitoncydy i olejki eteryczne. Zaobserwowano bowiem zbawienny wpływ tych związków chemicznych na proces relaksacji ciała, regeneracji po stresie czy wzmocnienia procesów odpornościowych, by wymienić choćby kilka spośród wielu. 

Agata zabrała nas do małego lasku, zlokalizowanego w niedalekiej okolicy Ogrodu Szeląg. Podążyliśmy za nią ścieżką wśród drzew, sycąc nozdrza zapachem jesiennej ściółki i obserwując mieniące się brązem i żółcią spadające z drzew liście, będąc niezwykle czułymi i wrażliwymi na chwilę obecną. Zwieńczeniem tej części spaceru było podejście pod rozłożysty platan i wygodne rozmoszczenie się z cieniu jego konarów. Agata wyciągnęła z torby termos, czarki, gajwan i herbatę, którą najpierw dała nam do powąchania, a później zaczęła ją parzyć dla nas wszystkich. Zapach był olśniewający, poczułem owczą wełnę, która przywiodła mi na myśl ciepło domowego ogniska i szczelnie otuliła moje zmysły. Smak był równie „owczy”, otulający i kojący zmysły. To był nepalski white mountain spirit, jesienny zbiór tej niezwykłej i drogocennej herbaty. Chwilę potem, gdy w naszych żyłach płynął już szlachetny nepalski napar, wyruszyliśmy w dalszą podróż. 

Tę część kąpieli nazwałbym próbą ponownego zbratania się z naturą. Szukaliśmy drzew, które były nam w jakiś sposób bliskie, podchodziliśmy do nich i nawiązywaliśmy z nimi kontakt w dowolnie wybrany przez nas sposób. Podszedłem do smukłego drzewa z rozłożystymi gałęziami, które przyciągnęło moją uwagę budką lęgową, zlokalizowaną na pniu. Spojrzenie w jego kierunku wzbudziło we mnie metaforę bycia przestrzenią, która karmi i daje schronienie, rezonującą mocno z moim wnętrzem. Dzieliliśmy się ze sobą nawzajem refleksjami o wybranych przed nas drzewach i motywach, które przyciągnęły nas do nich, a ja miałem poczucie, że buduje się między nami właśnie wspólnota, cudowna więź, ledwo uchwytna, ale namacalna, jak systemy korzeni splecionych ze sobą głęboko pod ziemią. Ten obraz, swoista pocztówka z festiwalu, zapadł mi głęboko w pamięć. Chyba w tym nic dziwnego, bo gdy nadszedł czas pożegnań, Agata wspomniała, że myślą przewodnią tego spotkania były relacje. 

Wróciłem z festiwalu głęboko poruszony relacjami, nawiązanymi w trakcie tego pięknego czasu z każdym napotkanym tam człowiekiem. Nie mogę się już doczekać, by przywędrować tu znów za rok i spotkać się przy czarce dobrej herbaty.

Mikołaj Kostka

Ochazuke, czyli herbaciana zupa

Jeśli dla Polaka comfort food (czyli proste jedzenie, które kochamy) to bigos, pierogi albo zupa pomidorowa, to dla Japończyka będzie to… zupa herbaciana, czyli ochazuke. Słowo to zawiera cząstkę „cha”, które znaczy herbata i „zuke”, które odnosi się do zalewania. Wychodzi na to, że ochazuke to składniki doskonale znane nam z zup (lub ramenu), tylko że zalane herbatą.

W Japonii ta potrawa jest znana od wieków i do dziś jest popularna w restauracjach (w wersji bardziej eleganckiej) i jako szybki domowy posiłek, który pomaga na zmęczenie, niestrawność, zgagę przeziębienie i dodaje energii. Podobno japońskie dzieci zawdzięczają tej zupie odporność na choroby i jedzą ją każdego dnia. W azjatyckich sklepach można też spotkać ochazuke w wersji instant, z esencją z zielonej hebraty. Wystarczy dodać wody i gotowe, a jest to chyba mniej syntetyczne rozwiązanie niż w przypadku popularnych nad Wisłą „zupek chińskich”.

Jak przygotować herbacianą zupę?

Podstawą naszego dania (oczywiście oprócz herbaty, ale o tym za chwilę) jest ryż. Inne składniki to na przykład:

  • ryż bubu arare (małe chrupkie krakersy ryżowe),
  • kawałki japońskiego omletu pokrojonego w cienkie paseczki,
  • umeboshi (solona śliwka marynowana),
  • wodorosty Nori,
  • łosoś,
  • ziarenka sezamu,
  • wasabi.

Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby spróbować innych dodatków, na przykład kurczaka lub grillowanych ryb.

Całość zalewamy herbatą, czasem pomieszaną z bulionem. Zwykle jest to zielona herbata: genmaicha (z prażonym brązowym ryżem), hojicha (palona) albo bancha (herbata z liści herbaty zbieranych później w sezonie). I tutaj jeszcze mała rada: nalewajmy napar do miski dookoła, żeby nie zniszczyć precyzyjnie ułożonych składników.

Smacznego!

Trzecia fala kawy? A może już czwarta?

Zewsząd słyszymy o rosnącej popularności czarnego napoju (podobno lepiej inwestować teraz w kawę niż w złoto;) i coraz większej wiedzy, jaką mamy na ten temat. Dostępność kawy od początku XX wieku rosła i wraz ze wzrostem spożycia zmieniała się też świadomość odbiorców. Dlatego właśnie mówi się o falach kawy, czyli coffee waves. Podobno jesteśmy teraz w trzeciej fali, ale może już niedługo ktoś ogłosi, że jednak w czwartej? Smaku, jakim delektujemy się na co dzień ta klasyfikacja nie zmieni, ale warto może przez chwilę poteoretyzować…

Czytaj dalej

Microlot, czyli najszczęśliwsze ziarna kawy

O kawie specialty (czyli ziarnach najwyższej jakości, które podczas oceny otrzymały od ekspertów ponad 80 na 100 punktów) słyszy się coraz częściej i bardzo się z tego powodu cieszymy! Jest jednak jeszcze jedno pojęcie, które chcielibyśmy przybliżyć wszystkim miłośnikom najpopularniejszego napoju świata – jest nim microlot.

Microlot to wyjątkowa odmiana kawy specialty. Niektórzy mówią że to niszowa kawa w – i tak już niszowej – odmianie. Na czym polega ta „niszowość”? Najlepiej zobrazować to na prostym przykładzie: wyobraźmy sobie, że w naszym sadzie kilka drzew daje owoce fenomenalne, o wiele lepsze od innych – może tak być dlatego, że są położone w lepszym miejscu, mają więcej cienia lub są bliżej wody. Jeżeli odkrywamy takie owoce i traktujemy je szczególnie, otrzymujemy małą partię (po angielsku lot) zbiorów, które mogą osiągnąć o wiele większą cenę i które po prostu smakują lepiej.

Czytaj dalej

Moc herbatki z kwiatów lipy

Ostatnio na nowo odkryłam napar z lipy. Picie herbatki z samego kwiatostanu lipy jest wyjątkowo relaksujące, bowiem sam zapach lipy jest zapachem bardzo przyjemnym i kojącym. Kojarzy się on z lipcowymi, ciepłymi wieczorami, początkiem wakacji.

O napotnym działaniu herbatki z lipy wiedziały już nasze babcie – czerpiąc z ich doświadczenia oraz aktualnej wiedzy o ziołolecznictwie wiemy, że napar z lipy ma właściwości przeciwgorączkowe i rozgrzewające. 
Łagodzi ból gardła i zmniejsza dolegliwości podczas anginy, grypy i zapalenia oskrzeli. Substancje śluzowe zawarte w kwiatach lipy łagodzą kaszel i chrypę, a liście mają działanie wykrztuśne oraz przeciwzapalne. 

Czytaj dalej

Chińska metoda zaparzania herbaty

Gongfu Cha to rodzaj chińskiej ceremonii parzenia herbaty. Polega ono na parzeniu dużej ilości liści w małym naczyniu stosunkowo niewielką ilością wody, przez co czas parzenia musi być bardzo krótki, za to może ono być powtarzane wielokrotnie. Termin dosłownie oznacza „umiejętne robienie herbaty”. 

Ten sposób parzenia został zapoczątkowany w Fujianie i regionie Chaoshan we wschodnim Guangdong . Obecnie podejście to jest powszechnie stosowane przez koneserów herbaty jako sposób na maksymalne wydobycie walorów smakowych herbaty, zwłaszcza tej delikatniejszej. 

Czytaj dalej

Jak używać ziół?

Czy wiesz, że na Ziemi rozpoznano i opisano około pół miliona roślin, a w opracowanym na zlecenie ONZ spisie roślin uznawanych za lecznicze znajduje się 35 000 pozycji? W Polsce w stanie naturalnym rośnie około 2200 gatunków, z tego tylko około setki jest wykorzystywanych przez przemysł farmaceutyczny i oficjalną fitoterapię (fitoterapia to naturalna metoda leczenia różnych schorzeń ziołami). Europejska Agencja Leków (EMA) utworzyła specjalną komisję zajmującą się ziołami, a nad Wisłą mamy chociażby takie ciała jak Parlamentarny Zespół ds. polskiego zielarstwa, który rekomenduje używanie ziół. Temat jest więc jak najbardziej aktualny i istotny społecznie.

Do stosowania ziół na co dzień nie trzeba ostatnio nikogo specjalnie przekonywać. Ich zalety są powszechnie znane, a oferta ziół jednorodnych i mieszanek funkcjonalnych jest szeroko dostępna. Mówi się, że pomimo tego, że jemy zbyt dużo i tak jesteśmy niedożywieni, ponieważ nie dostarczamy organizmowi właściwych składników. Właśnie dlatego każdemu z nas zdecydowanie przydałoby się naturalne uzupełnienie diety. Ale uwaga – nieprawidłowe stosowanie może być szkodliwe, dlatego przedstawiamy też kilka informacji na ten temat.

Czytaj dalej